W ostatnim miesiącach dyskusja na temat liderów włocławskiego zespołu koncentrowała się głównie wokół Victora Sandersa i Tomasa Kyzlinka. Nie ma wątpliwości, że tych dwóch zawodników potrafi skutecznie przejąć inicjatywę w kluczowych momentach meczu. Ale ostatnio na uznanie zasługuje według nas jeszcze jeden gracz, którego doświadczenie i mądrość boiskowa w znaczącym stopniu przyczyniły się do wygrania trzech ostatnich spotkań. Mowa oczywiście o Kamilu Łączyńskim.
Kapitan Anwilu w starciach z drużynami z Wrocławia, Słupska czy Stargardu Szczecińskiego udowodnił, że jest bardzo ważnym członkiem zespołu Przemysława Frasunkiewicza. Jego trafne podania w decydujących momentach meczu, trafianie z dystansu, czy uzasadnione wymuszenia fauli potwierdzają, że nadany mu przydomek „Profesor” to nie przypadek. Łączyński w ostatnich tygodniach jest zawodnikiem, na którym można polegać, a podejmowane przez niego decyzje podczas spotkań mają ogromne znaczenie.
Biorąc pod uwagę jego przeszłość, w tym tytuł MVP finałów ligi oraz wcześniejszą kluczową rolę w zespołach, dla których grał, Łączyński zasługuje na miano lidera, choć czasami zapomnianego. Jedno jest pewne, zawsze wyłania się w najważniejszych momentach sezonu, zwłaszcza na wiosnę. Jego ostatnie występy udowodniły, że Anwil nie jest zespołem z dwoma, a z trzema liderami.
W kontekście nadchodzących tygodni, zwłaszcza fazy play-off, można oczekiwać, że wpływ Łączyńskiego na grę Anwilu będzie jeszcze większy. Jego doświadczenie, umiejętności i charyzma są nieocenione, gdy stawka jest najwyższa. Czyni go to nie tylko liderem na boisku, ale także inspiracją dla swoich kolegów z drużyny poza parkietem.